Tsunami w Genewie

W ostatnich latach coraz częściej słyszymy o falach tsunami pustoszących głównie (chociaż nie tylko) azjatyckie wybrzeża. Wiele osób z pewnością dobrze pamięta olbrzymie, wywołane trzęsieniem ziemi na Oceanie Indyjskim tsunami, które pustosząc w 2004 roku wybrzeża m.in. Indonezji, Sri Lanki, Indii, Tajlandii i tuzina inna państw, stało się największą katastrofą naturalną w historii ludzkości, pociągając za sobą – według amerykańskiej agencji Geological Survey – prawie ćwierć miliona ofiar śmiertelnych, a bez dachu nad glową zostawiając ponad półtora miliona ludzi. W 2010 roku trzęsienie ziemi w Chile wywoływało groźne tsunami, które, chociaż nie tak katastrofalne w skutkach jak to w Indonezji, także pozostawiło po sobie kilkaset ofiar i wiele miliardów dolarów strat. W 2011 roku podwodne trzęsienie ziemi na Pacyfiku wywołało falę tsunami, która zrównała z ziemią wiele japońskich nadmorskich miejscowości doprowadzając do śmierci ponad 15 tysięcy osób. Najbardziej pamiętnym zaś jej skutkiem była oczywiście awaria w elektrowni Tohoku w prefekturze Fukushima, której rezultatem była największa od czasu Czernobyla katastrofa atomowa na świecie.

Potężne tsunami i ich dramatyczne skutki nie bez przyczyny zatem kojarzą się nam z oceanicznymi wybrzeżami w państwach położonych w okolicy ścierających się brzegów płyt tektonicznych. Gdyby jednak ktoś próbował Wam wcisnąć, że widział tsunami nad Morskim Okiem, to pewnie popukalibyście się w czoło. Zapewne mielibyście rację – Morskie Oko jest trochę za małe dla takiego zjawiska. Ale nie są historii nieznane przypadki tsunami występujących na górskich jeziorach i nie spowodowanych trzęsieniami ziemi.

ResearchBlogging.orgPismo Nature Geoscience opublikowało kilka dni temu analizę badaczy z Uniwersytetu w Genewie, którzy tłumaczą, że tsunami mogą być także wywołane osuwiskami ziemnymi i skalnymi, a także zapaściami zboczy wulkanów. Tsunami takie nie trafiają jednak do prasy z prostego powodu – rzadko zdarzają się w okolicach gęsto zamieszkanych, gdzie mogłyby spowodować dość zawieruchy, żeby uwagę mediów przykuć. Badacze wykonali analizę sejsmiczną Jeziora Genewskiego, a także analizę osadów z jego dna.

Widok na Jezioro Genewskie. Znaczna część niżej położonych winnic zostałaby prawdopodobnie zmieciona przez tsunami takie jak to, które po jeziorze przetoczyło się w VI w. /źródło: flickr; deepakhere.mypixels (CC BY 2.0)

Motywacją do badania Jeziora Genewskiego nie był jednak jedynie oportunizm geograficzny. W zapiskach dwóch biskupów, Jerzego Florentyna oraz Mariusza z Aventicum, znajdują się bowiem wzmianki o wielkim skalnym osuwisku blisko ujścia Rodan

u do Jeziora Genewskiego, które miało miejsce w 563 r. n.e. Osuwisko zmiotło z powierzchni ziemi fort oraz dwie wioski, a także spowodowało tsunami, które sięgło odległej o 70 kilometrów (znajdującej się na drugim końcu tego olbrzymiego jeziora) Genewy. Według tych historycznych relacji, tsunami spustoszyło wybrzeże jeziora, niszcząc mosty i młyny, a jego fala przelała się przez mury do miasta.

Badacze dokonali skanu dna jeziora wykorzystując technikę sejsmiki refleksyjnej. Pomimo tej skomplikowanej nazwy, koncept jest bardzo prosty i podobny trochę do działania sonaru. Wynikiem jest obraz wybranej warstwy geologicznej. Pomiary te pokazały, że w dnie Jeziora Genewskiego obecna jest jedna warstwa osadowa o bardzo dziwnych własciwościach, która prawodpodobnie została naniesiona za jednym zamachem. Dalsze badania próbek osadowych wyjawiły, że wydarzenie, które doprowadziło do powstania tej warstwy, miało miejsce gdzieś między 381 a 612 rokiem n.e. Chociaż taki wynik daleki jest od potwierdzenia, że przyczyną powstania tego geologicznego kuriozum była fala tsunami, biorąc pod uwagę brak danych na temat jakichkowliek innych wydarzeń geologicznych o odpowiedniej skali (czyt. danych o trzęsieniach ziemi w tym rejonie, w tamtym okresie), hipoteza tsunami wydaje się bardzo prawdopodobna.

Szwajcarscy naukowcy następnie spróbowali wymodelować potencjalny przebieg wydarzenia na podstawie kształtu tej osadowej warstwy i innych danych uzyskanych w trakcie badań. Według tego modelu fala tsunami przemieściłaby się od swojego źródła nieco poniżej delty Rodanu do odległej od o ponad 50 km Genewy w ciągy niespełna godziny, osiągając w tym czasie niebagatelną wysokość 8 metrów. Położona znacznie bardziej na wschód Lozanna z falą tsunami musiałaby się zmierzyć po zaledwie 15 minutach od jej powstania.

Wstępne badania warstw osadowych Jeziora Genewskiego wskazują, że takich wydarzeń w dziejach tego rejonu mogło w ostatnich 10 tysiącach lat być znacznie więcej. Trudniej jednak będzie w innych przypadkach dowieść, że przyczyną było tsunami – pisane źródła historyczne są jednak bardzo przydatnym dodatkowym potwierdzeniem hipotezy, którą inaczej trudno byłoby zweryfikować. Autorzy podsumowując podkreślają, że zagrożenie falami tsunami w rejonach takich jak okolice szwajcarskich wielkich jezior jest obecnie bardzo niedoceniane: bo chociaż takie wydarzenia mogą być niezwykle rzadkie, to jednak gdyby takie tsunami miało miejsce ponownie na przykład nad Jeziorem Genewskim, wówczas jego skutki odczułby milion ludzi zamieszkujących wybrzeża tego jeziora.

Kremer, K., Simpson, G., & Girardclos, S. (2012). Giant Lake Geneva tsunami in AD 563 Nature Geoscience DOI: 10.1038/ngeo1618

6 Comments

  1. Zważywszy że w Szwajcarii zdarzają się trzęsienia ziemi, kolejny taki obryw nie jest nieprawdopodobny. Małe tsunami na jeziorach i w zatokach są w ogóle niedoceniane, choć bowiem szybko się rozpraszają, mogą osiągać ogromne wysokości.
    Że tak pozwolę sobie podlinkować do notki o europejskich falach tsunami, w tym w norweskich fjordach: http://curioza.blogspot.com/2011/09/tsunami-w-europiehttpwwwbloggercomimgbl.html

    Polubienie

Dodaj komentarz