O tym, że koty niebezpieczne są, nie trzeba chyba nikogo przekonywać – a już zwłaszcza nie właścicieli kotów, którzy z pewnością na własnej skórze doświadczyli ofiar z martwych polnych myszy, wróbli i innej małej zwierzyny. Koty to, z przyczyn całkowicie naturalnych, urodzeni mordercy, i tylko dzięki wielkim wysiłkom wielbicieli tych zwierzaków oraz – w dzisiejszych czasach – dzięki masie stron internetowych promujących lolcaty wydaje nam się, że te włochacze nie są w sumie takie straszne.
Nature Communications opublikowało jednak we wtorek pracę, której autorzy postanowili przyjrzeć się bliżej problemowi kotów domowych i ich niedocenianego wpływu na środowisko. W zasadzie nie jest to ani nic nowego, ani zaskakującego, ale nie mogłem pominąć tej niebywałej okazji do przypomnienia prześwietnego komiksu Matta Inmana, autora strony The Oatmeal, a także do wrzucenia na bloga jednego czy dwóch lolcatów pod pozorem pisania o nauce…
Zacznijmy od rozrywki. W czerwcu 2012 grupa badaczy z Uniwerystetu w Georgii ogłosiła (ale chyba nie opublikowała, o ile dobrze szukam) wyniki swoich badań, w trakcie których kotom domowych montowano kamerki, które rejestrowały ich wyczyny w czasie włóczęg po okołodomowych rubieżach. Okazało się, że co trzeci kot zabija swoją ofiarę a także, że przeciętny kot zabija co najmniej dwa razy w tygodniu. Te i dalsze mrożące krew w żyłach statystyki Matt Inman zilustrował następująco (klik do pełnej wersji):
Z puentą będącą odpowiedzią na pytanie: no to ile zwierzyny zabijają koty? A odpowiedź brzmiała:
ZDECYDOWANIE
ZA
DUŻO.
Wróćmy teraz do pracy z Nature Communications. Autorzy podjęli się próby oszacowania, jak bardzo mordercze są zwłaszcza bezpańskie amerykańskie koty – bo że są, to jest oczywista oczywistość. A do tego, podkreślają badacze, powinniśmy się tym przejmować, bo jesteśmy sytuacji sami winni: kot jest drapieżnikiem obecnym niemalże wszędzie na świecie, ale rozpowszechnił się tak bardzo tylko i wyłącznie dzięki nam i naszej słabości do futrzaków. Kot znajduje się na niechlubnej liście 100 najgorszych, najbardziej inwazyjnych gatunków nietubylczych.
Nie istnieją jednak – przynajmniej nie w Stanach Zjednoczonych, a ja osobiście wątpię, żeby były też i gdzie indziej – żadne metody zarządzania tą dziką kocią populacją. Wynika to głównie z tego, że często mówi się, że odsetek zwierząt zabijanych przez polujące koty jest zaniedbywalny w porównaniu np. z przypadkowymi śmierciami na skutek kolizji ze strukturami (np. budynkami) wzniesionymi przez człowieka.
Badacze dokonali przeglądu prac na temat śmiertelności ptaków i ssaków spowodowanej przez koty zarówno bezpańskie, jak i udomowione. A ich szacunki są powalające: koty zabijają rocznie 1.4-3.7 miliardów ptaków oraz 6.9-20.7 małych ssaków (przedziały wynikają z rozstrzału danych w różnych badaniach).
Żeby te dane umieścić we właściwym kontekście, dodam jeszcze, że liczbę bezpańskich kotów szacuje się na 30-80 milionów. Stąd prosta jest droga do stwierdzenia, że przeciętny kot zabija około 22 ptaków i małych ssaków na miesiąc. Czyli nie, jak pisał w czerwcu Inman, dwa razy w tygodniu, ale pięć – dwa dni to ma co najwyżej od mordu wolne!
Badacze dyskutują dalej wpływ tego kociego hobby na środowisko. Ale ja mam dla Was na koniec tylko jedną uwagę: jeśli jesteście posiadaczami kota, uważajcie: opublikowane w Nature Communications badanie pokazuje wyraźnie, że w każdym kocim domu jest przynajmniej jeden socjopata. I jest spora szansa, że jest nim kot.
Przypisy:
1. Loss, S., Will, T., & Marra, P. (2013). The impact of free-ranging domestic cats on wildlife of the United States Nature Communications, 4 DOI: 10.1038/ncomms2380
To dobrze że ubijają gryzonie, przecież własnie po inkwizycji, w czasie której palono na stosach „czarownice” wraz z ich kotami (które były wcieleniem diabła) nastąpiła epidemia dżumy, choroby roznoszonej przez szczury które się rozpleniły dzięki ograniczeniu populacji kotów. :)
PolubieniePolubienie
Ja może nie do końca się znam na kotach, bo nigdy nie byłam ich wielką fanką, ale czy to nie jest tak, że zostały sprowadzone do domostw właśnie po to, żeby polowały na myszy, szczury i inne szkodniki, które grasowały po piwnicach i niszczyły zapasy?
Nic więc dziwnego, że żyjąc na wolności robią dokładnie to, do czego zostały przygotowane i chyba nie potrzeba robić badań, żeby stwierdzić, że „koty tak mają”…
PolubieniePolubienie
Jako uzupełnienie powyższego wpisu podrzucam link do mojego tekstu z sierpnia 2012 r.
PolubieniePolubienie
I m.in. dlatego moje nie wychodzą.
Niemniej, z wykresów powyżej wynika że z 12 mld ofiar kotów, 10 mld to myszy i szczury.
Miliardy szczurów. Wyobraźcie je sobie. I policzcie bilans zysków i strat.
PolubieniePolubienie
Małe ssaki (oznaczone tutaj mysią ikonką) to nie tylko myszy i szczury, chociaż w istocie większość z nich to zapewne gryzonie. Co nie zmienia faktu, że niektóre moga być pożyteczne, inne, chociaż niekoniecznie pożyteczne, będą istotne dla utrzymania ekosystemu po prostu jako ogniwo łańcucha pokarmowego, niektóre wreszcie są zapewne zagrożone wymarciem i polujące na nie koty raczej im nie pomagają…
PolubieniePolubienie
Mam takiego kociego socjopatę- kochany, ale jak go wkurzyć….
Taka natura.
PolubieniePolubienie