Efekt Mozarta

ResearchBlogging.orgWieść gminna niesie, że puszczanie muzyki Mozarta nowonarodzonym maluchom zwiększa ich inteligencję – geniusz mistrza spływa przez membrany głośników wprost do ich małych główek i przestawia im neurony. O efekcie Mozarta większość z nas kiedyś słyszała – jest to legenda miejska, która ma już blisko 30 lat, i wygląda na to, że prędko się nie zestarzeje.

Dla zmyłki zapis utworu nie-Mozarta - kto zgadnie zaś czyjego, tego czeka nagroda (uścisk dłoni prezesa) /za: wiki (dom. publ.)

A wszystko zaczęło się w 1993 roku od pracy autorstwa Rauscher et al. opublikowanej w Nature (co niewątpliwie pomogło temu memowi prędko rozprzestrzenić się po świecie). W pracy tej badacze opisali, jak puszczanie studentom muzyki Mozarta – a ściślej jego sonaty D-dur na dwa fortepiany – zwiększa ich zdolności kognitywne.

No i rozpętało się muzyczne pandemonium.

Najpierw dwa słowa o oryginalnym badaniu: studentom w trzech grupach puszczano albo muzykę Mozarta albo powtarzającą się melodię relaksacyjną albo też nie puszczano im niczego. Następnie poddawano ich mierzącemu inteligencję testowi Stanforda-Bineta: według autorów studenci, którzy słuchali Mozarta wykazywali krótkotrwały wzrost IQ o 8-9 punktów.

Było to zresztą badanie wstępne, a autorzy sami zwracali uwagę na to, że interesujące byłoby sprawdzenie, jak to się ma do innych kompozytorów, a także porównanie efektu pomiędzy muzykami, a ludźmi bez wykształcenia muzycznego. No i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jeden mały szkopuł – kolejne badania innych, niezależnych badaczy, mające na celu weryfikację rezultatów, nie zweryfikowały niestety niczego. Rauscher próbowała w kolejnej publikacji kilka lat później zwalić winę na niejednorodny sposób podejścia do tematu. Zaproponowała też nowy test, który miał mierzyć rozumowanie czasowo-przestrzenne u badanych.

Fragment portretu rodzinnego Mozarta autorstwa J.N. della Croce /za: http://www.wikipedia.org (dom. publ.)

W 1999 roku temat znowu otarł się o Nature – badacze ze Stanów i Kanady próbując odwzorować dokładnie eksperyment Rauscher nie dali jednak rady uzyskać tych samych wyników. Rauscher wielokrotnie broniła jednak swoich rezultatów, powtarzając też, że nigdy nie twierdziła, że słuchanie Mozarta zwiększa inteligencję, a jedynie że krótkotrwale wzmacnia pewne zdolnosci kognitywne.

Kilka tygodni temu w piśmie Intelligence pojawiła się meta-analiza naukowców z Wiednia, wykazująca na podstawie dostępnej w temacie literatury, że efekt Mozarta nie istnieje. Warto jednak dodać (i wybić z dłoni Rauscher ten argument o błędnej interpretacji jej badań), że zdaniem autorów Mozart nie tylko nie zwiększa inteligencji, ale przede wszystkim nie zwiększa też zdolności kognitywnych u badanych.

Pytanie, dlaczego tak się rozwodzę nad całym tym humbugiem. Otóż problem z nauką polega na tym, że bardzo łatwo jest w mass-mediach przekręcić znaczenie odkrycia. Rauscher pisała o krótkotrwałej poprawie zdolności kognitywnych, a gdzieś w tłumaczeniu z naukowego na laicki został zgubiony sens tej pracy. Najpierw felietonista New York Timesa Alex Ross żartobliwie rzucił, że słuchanie Mozarta naprawdę czyni was mądrzejszymi. Potem w kolejnych latach kolejne gazety powracały do różnych badań Rauschner, a wpływ efektu Mozarta na rozwój inteligencji u dzieci stawał się coraz większy.

Apogeum absurdu osiągnięto chyba w 1998 roku, gdy gubernator Georgii Zell Miller zaproponował, aby w budżecie stanu zarezerwować ponad 100 tysięcy dolarów na płyty i kasety z muzyką klasyczną, którymi miały być obdarowywane nowonarodzone dzieciaki. W trakcie posiedzenia nad budżetem Miller puścił zresztą na użytek innych uczestników posiedzenia Odę do Radości Bethoveena, a następnie zapytał: Nie czujecie się teraz mądrzejsi?.

Natomiast w opublikowanej niedawno książce 50 wielkich mitów popularnej psychologii efekt Mozarta zajął zaszczytne szóste miejsce.

Czyli jeśli chcecie mieć mądrzejsze dzieci, każcie im czytać więcej książek zamiast oglądania kreskówek na okrągło. Dbajcie o ich dietę i zdrowy rozwój. Znajdujcie sposoby na poszerzanie horyzontów. Bo nie ma żadnych magicznych sztuczek, które zwiększyłyby ich inteligencję z dnia na dzień tylko przez słuchanie muzyki. Co nie oznacza, że nie należy słuchać Mozarta. Bo nawet jeśli słuchanie jego muzyki nie czyni nas geniuszami, to nie można powiedzieć, że on geniuszem nie był. Na koniec więc, po prostu dla przyjemności (lub dla ciekawskich w ramach testu), sonata D-dur na dwa fortepiany:

Rauscher, F., Shaw, G., & Ky, C. (1993). Music and spatial task performance Nature, 365 (6447), 611-611 DOI: 10.1038/365611a0

Steele, K., Bella, S., Peretz, I., Dunlop, T., Dawe, L., Humphrey, G., Shannon, R., Kirby, J., & Olmstead, C. (1999). Prelude or requiem for the ‚Mozart effect’? Nature, 400 (6747), 827-827 DOI: 10.1038/23611

Pietschnig, J., Voracek, M., & Formann, A. (2010). Mozart effect–Shmozart effect: A meta-analysis Intelligence, 38 (3), 314-323 DOI: 10.1016/j.intell.2010.03.001

13 Comments

  1. Ciekawe, jak jest ze wpływem innych kompozytorów. Jak zrozumiałem, Beethoven też ma prawdopodobnie pozytywny wpływ na umysł. A co z kompozytorami tworzącymi poza systemem dur-moll i tradycyjną rytmiką?
    A jak jest z oddziaływaniem na emocje, ducha? Czy istnieją jakieś prawidłowości czy wszystko zależy od osobnego przypadku? Czy wpływ może być negatywny?

    Takie pytania mi się nasunęły w związku z tematem…

    Polubienie

  2. Ja bym jednak nie skreślał muzyki, zwłaszcza poważnej tak stanowczo :). Mam wrażenie, że ma ona jednak bardzo pozytywny wpływ na rozwój młodego człowieka i nie chodzi mi oczywiście o noworodki lecz o dzieci na etapie poznawania świata. Tak jak różnego rodzaju zabawy ruchowe rozwijają wrażliwość dotykową oraz umiejętności obserwacyjne, tak słuchanie muzyki i ewentualne rozmawianie o niej może wpływać na rozbudzanie innych dodatkowych umiejętności. Jako najważniejsze wymieniłbym poznawanie zjawiska harmonii, polifonii, homofonii, zamykania pewnych zjawisk w regularne ramy – skala, rytm etc. Wymieniłem pojęcia związane bezpośrednio z muzyką ale mają one w mojej ocenie przełożenie na bardzo wiele innych dziedzin…

    Polubienie

    1. Och, nie zrozum mnie źle, ja nie skreślam muzyki (chociaż przyznam, że niektóre jej gatunki, to bym jednak skreślił): też uważam, że słuchanie dobrej muzyki bardzo pomaga w rozwoju. Natomiast tutaj problem jest inny, bo nie chodzi o pomoc w rozwoju poprzez naukę o pewnych muzycznych zjawiskach, że tak to ujmę, ale o wzrost inteligencji tylko dzięki słuchaniu muzyki. I to też nie każdej muzyki, a Mozarta. Mozart geniuszem był z pewnością, ale też pewnie i nie jedynym, więc ta teoria z gatunku „ależ odkryliśmy prawidłowość, która opisuje cały jeden przypadek” trochę kłuje po oczach.

      Polubienie

      1. Ależ ja wiem o co Ci chodziło :) i zgadzam się w tym wypadku w 100%. Po prostu chciałem tak trochę na marginesie dodać kilka słów o muzyce i dzieciach, bo czasem ludzie z jednej skrajności potrafią uciekać w drugą. Przy czym to nie jest oczywiście przytyk do Ciebie lecz piszę tak „generalnie”…

        Polubienie

    1. Z mojego pokrótkiego przeszukiwania internetów wynika, że niestety nie. Zresztą książka w oryginale ukazała się mniej niż rok temu, więc nie spodziewałbym się tak szybkiego tłumaczenia w Polsce. Za rok, dwa, jak już będzie na rynku anglojęzycznym bestsellerem – wtedy może i owszem…

      Polubienie

    1. To byłaby kradzież, gdybym ja: a. twierdził, że jestem autorem (a nie twierdzę); b. czerpał z publikacji tych linków korzyści majątkowe (a nie czerpię); c. nie podawał źródła (a podaję – wystarczy kliknąć na klipie).

      Polubienie

    1. Indeedy. Jest to ten utwór. No to uścisk dłoni prezesa dla uran4 (tylko trzeba najpierw znaleźć prezesa, znaleźć dłoń, a potem ustalić warunki przekazania nagrody ;)). A tutaj utwór:

      Polubienie

    1. Krowy mleka, kury jajek, ziemniory lepiej rosną i w ogóle. Tak w ogóle to może my tego nie doceniamy odpowiednio – w końcu to polscy badacze wykazali nie tak dawno (ileż to było? dwa tygodnie temu?), że rośliny być może zdolne są do myślenia, no to dlaczego nie miałyby też zachwycać się Mozartem. O.

      A w ogóle to aż strach pomyśleć, czego więcej dają studenci słuchający muzyki mistrza (pewnie czadu).

      Polubienie

Dodaj komentarz