Cannabis, które nie szkodzi (na płuca)?

ResearchBlogging.org

Podczas gdy w Polsce walczy się z dopalaczami, a wszelkie dyskusje o legalizacji miękkich narkotyków grzęzną (moja opinia na ten temat nie jest chwilowo istotna, ale dodam, że osobiście jestem za delegalizacją tytoniu i obostrzeniem przepisów związanych ze sprzedażą i konsumpcją alkoholu), w niektórych krajach prowadzone na całego są badania nad tym, jak zmniejszyć szkodliwość marihuany tak, aby mogła być stosowana jako środek leczniczy.

Marihuana, a ściślej: jej związek aktywny, THC, jest stosowana do celów leczniczych w niektórych stanach w USA. O tym, że przynosi ulgę ludziom w  terminalnych stadiach raka, czy stwardnienia rozsianego, napisano już krocie. Jej status związku na granicy legalności wywołuje jednak liczne dyskusje na temat jej potencjalnej szkodliwości, bądź jej braku.

Jednym ze standardowych argumentów za szkodliwością marihuany jest to, że  najpowszechniejszym sposobem jej przyjmowania jest jej palenie (najczęściej zmieszanej z tytoniem). I chociaż dym marihuanowy nie ma tak olbrzymiego potencjały rakotwórczego jak dym tytoniowy, to jednak może powodować problemy oddechowe. I powiedzmy sobie szczerze – mieszanie z tytoniem zdecydowanie nie pomaga. Zaradzenie temu problemowi było motywacją dla dwójki badaczy ze Stanów Zjednoczonych, którzy testowali odparowywacz (niezręcznie tak nazwany po polsku, z ang. vaporizer) – urządzenie, w którym marihuana jest rozgrzewana bez palenia tak, że substancje aktywne w niej zawarte odparowują (przypomina nieco odwróconą fajkę wodną; na filmiku urządzenie stosowane w badaniu):

Badaniu poddali 22 palaczy trawki, którzy mieli różnego rodzaju problemy układu oddechowego (co najmniej dwa każdy z nich) przed zmianą sposobu przyjmowania marihuany (obok zwykłego kwestionariusza, który musieli wypełnić badani, stan ich płuc został zbadany spirometrycznie przed i po miesięcznej „terapii”). Pomijając problemy z „odzyskiem” pacjentów po badaniu (dwóch się nie stawiło, a czterech przyznało do podpalania marihuany w czasie badania), okazało się, że u badanych poprawił się stan zdrowotny, jeśli chodzi o ich wcześniejsze symptomy, natomiast w pomiarach spirometrycznych nastąpiła także znaczna poprawa w pomiarach FVC, czyli natężonej pojemności życiowej.

Oczywiście poprawa wyników u badanych nie oznacza jeszcze, że marihuana przyjmowana poprzez odparowywacz jest zdrowa – oznacza jedynie, że szkodzi mniej niż ta palona z tytoniem (czy bez). Niestety jedynym wymiernym pomiarem poprawy była tutaj spirometria – kwestionariusze, na podstawie których stwierdzono poprawę zdrowia u badanych, z racji tego, że były właśnie przez tych badanych wypełniane, są zapewne bardzo subiektywne (i nie wiadomo na ile jest to wynik tego, że badani chcieli wierzyć, że zdrowieją mimo ciągłego przyjmowania marihuany).

Klasyfikacja środków odurzających na miękkie i twarde na podstawie ich szkodliwości oraz ich "uzależnialności" - wartym uwagi spostrzeżeniem jest położenie na tym grafie tytoniu i alkoholu względem tych tzw. miękkich środków...

Ciekawe w tym badaniu są też statystyki dotyczące badanych (podane w procentach, co jest nieco mylące, zwłaszcza gdy uwzględni się niewielki jednak rozmiar próby): 64% (14 osób) stanowili mężczyźni. 86% (19 osób) regularnie spożywało alkohol, co akurat nie dziwi, biorąc pod uwagę, że średni wiek badanych to ok. 20 lat. Znamienne jest to, że co najmniej połowa z nich miała styczność z innych środkami odurzającymi (niestety nie wiadomo, jak się to dokładnie pokrywa): 5 osób z kokainą, 2 osoby z ekstazy, 4 osoby z LSD, blisko połowa z halucynogennymi grzybkami, 6 z opiatami (zapewne heroiną, chociaż nie jest to sprecyzowane). Co w jakiś sposób zapewne podpiera argument o tym, że jeśli kiedykolwiek zalegalizuje się marihuanę, to będzie to tylko krok w stronę ułatwienia uzależnienia od twardych narkotyków (chociaż należy podkreślić, że na tej liście jedynymi twardymi narkotykami są kokaina i opiaty).

Co jednak należy z tej pracy wynieść, to to, że gdyby kiedykolwiek doszło do powszechnego leczniczego stosowania marihuany, to zdecydowanie stosowanie odparowywaczy (ach, jakże mnie drażni to słowo. Zna ktoś może lepsze określenie?) jest krokiem we właściwą stronę, aby w zapędzie leczenia się z jednej dolegliwości nie wpakować się w inną.

Van Dam, N., & Earleywine, M. (2010). Pulmonary function in cannabis users: Support for a clinical trial of the vaporizer International Journal of Drug Policy, 21 (6), 511-513 DOI: 10.1016/j.drugpo.2010.04.001

26 Comments

  1. Co do wspomnianej przez Pana teorii bramy (gateway theory) – jak już wspomniała wcześniej koleżanka, nie ma żadnych obiektywnych dowodów, że tak się faktycznie dzieje.

    Ja ze swojej strony chciałem tylko dodać, że problem bierze się bardziej z faktu, że konopie są niejako najbardziej „z brzegu” na liście substancji zakazanych, tak więc chodzi tu raczej o przekroczenie pewnej moralnej granicy między tym, co dozwolone, a tym, co zakazane. Gdybyśmy pewnego dnia zalegalizowali marihuanę, to nagle okazałoby się, że tym narkotykiem ‚przejścia’ jest, dajmy na to, amfetamina. Podobnie idąc w drugą stronę – gdybyśmy zdelegalizowali alkohol, to nagle okazało by się, że to on jest przyczyną tego, że co po niektórzy ludzie sięgają po heroinę.

    Natomiast podkreślam raz jeszcze, nie ma żadnych dowodów, że konopie same z siebie wywołują jakąś zwiększoną potrzebę przyjmowania innych substancji (a nawet są dowody, że tak nie jest – polecam film dokumentalny „The Evil Weed”).

    Polubienie

  2. Witam!
    Może to zabrzmi jak kalka językowa z angielskiego, ale proponuję zamiast „odparowywacza” uzyć nazwy „waporyzator”. w końcu słówko „wapory” zadomowiło się w polszczyźnie już dość dawno…

    Polubienie

    1. Nie jestem ekspertem, ale chyba ani inhalator, ani nebulizator nie odparowuje związku ze stałego źródła (w sensie stanu skupienia). Chociaż faktycznie te nazwy mniej rażą niż odparowywacz ;P Liczyłem jednak, że może jakiś użytkownik się zdradzi ;)

      Polubienie


  3. Podczas gdy w Polsce walczy się z dopalaczami, a wszelkie dyskusje o legalizacji miękkich narkotyków grzęzną (moja opinia na ten temat nie jest chwilowo istotna, ale dodam, że osobiście jestem za delegalizacją tytoniu i obostrzeniem przepisów związanych ze sprzedażą i konsumpcją alkoholu)

    Twoja opinia jest jak najbardziej istotna, bo znacząco wpływa na obiektywizm „artykułu”. Poza tym, nie podoba mi się stwierdzenie o „delegalizacji tytoniu i obostrzeniu przepisów związanych ze sprzedażą i konsumpcją alkoholu”. Nie rozumiem, jakim prawem ktoś ma zakazywać czegokolwiek, czym nie szkodzę innym (dlaczego ktoś ma za mnie martwić się o mnie i moje zdrowie? Tak, bez wątpienia rząd martwi się o moje zdrowie…). Jeśli by się przyjrzeć kwestii przepisów dot. „narkotyków”, chodzi tu głównie o pieniądze i kwestie monopolu i wpływów przemysłu tytoniowego/alkoholowego. Temat jest bardzo szeroki i ociera się o wolność i prawo jednostki do decydowania o samej sobie. Jednak wciąż jako cywilizacja nie doszliśmy do tego, że nie chodzi o regulowanie wszystkiego prawem.

    Zgadzam się, że wiele substancji szkodzi i w żaden sposób nie jestem zwolennikiem przyjmowania takowych. Ale jeszcze bardziej nie podoba mi się ciągłe zakazywanie i mówienie, co można, a czego nie można. Nie jest to mówienie, że „politycy są źli”. Chodzi o myślenie, podejście do sprawy, ale głównie o argumenty. Ale zmierzam do czegoś innego.

    Zamieściłeś miły dla oka wykres o zależności między szkodliwością i uzależnieniem. Po pierwsze, jaka w ogóle metryka/skala jest na tym wykresie? Co oznacza 1, 2, 3.. ? Jak to jest określone? Po drugie, zainteresowała mnie pozycja (m.in.) LSD na tym wykresie. Warto, abyś poczytał o tej substancji i jej „możliwościach” uzależniających. Bez wątpienia łatwiej jest zamieścić nie podparty żadnymi danymi wykres niż poszukać rzetelnych informacji.

    Dlaczego nie zamieściłeś np. takiego wykresu? Może po prostu nie jest zgodny z powszechną opinią?

    Temat narkotyków jest popularny w internecie, ale niemal nikt nie podchodzi do sprawy obiektywnie. Albo wpis prezentuje opinię skrajnie pozytywną na temat narkotyków, albo mówi o tym, jakie to narkotyki są złe i dlaczego nie warto w ogóle się nimi interesować.

    Można by napisać dużo więcej w tym temacie, ale jest to tylko komentarz. Na koniec chcę podkreślić: więcej obiektywizmu! Jeśli uważa Pan, że prowadzi Pan bloga naukowego (albo popularnonaukowego), proszę trzymać się pewnych „standardów”. Jeśli Pan może, będę wdzięczny, jeśli przedstawi Pan argumenty za delegalizacją narkotyków (do których wliczam alkohol i nikotynę). Chcę podkreślić, że nie jestem użytkownikiem narkotyków (nawet tych legalnych), ale jestem jak najbardziej za wolnością jednostki (przeczytane gdzieś w internecie: „Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się moja”).

    Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. @utyle:

      Nie rozumiem skąd ta wrogość. Moja opinia na temat legalizacji bądź nie marihuany nie jest istotna, bo artykuł w ogóle tego nie dotyczy. Dotyczy tego, jak sposób jej przyjmowania wiąże się z jej potencjalną szkodliwością. Wspomniałem o moim stanowisku po to, aby postawić sprawę jasno.

      To czy jakieś stwierdzenie ci się podoba czy nie, także nie jest moim problemem. Zwłaszcza że jest to tylko moje zdanie na ten temat – jak każdy masz zaś prawo do własnego i moje nie musi ci się podobać. To nie jest konkurs piękności.

      Jednak mówienie, że osoby korzystające z używek nie szkodzą innym jest daleko idącym niedomówieniem. Abstrahuję już od klasycznego argumentu na temat płacenia za leczenie narkomanów za pieniądze podatników (a na leki rzeczywiście potrzebne pieniędzy potem brak). Zerknijmy na ten brak wpływu palenia tytoniu na innych. Czy o biernym paleniu słyszałeś może? Jeśli stosowanie używek przez kogoś wpływa na moje zdrowie, to jak to się ma do nie szkodzenia innym?

      Słynny tekst o wolności, na który się powołujesz pod koniec, to cytat z de Tocqueville’a, który powiedział, że wolność człowieka (nie moja, czy twoja, ale każdego) kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Wszystkim tym, którzy się tak uparcie za obroną własnych wolności opowiadają, chciałbym przypomnieć, że to hasło działa w obie strony – tzn. ty masz prawo palić pety, jeśli chcesz, ale tylko w granicach mojego komfortu osobistego.

      Argumenty na to, że jestem nieobiektywny, bo powołuję się na jeden wykres, a nie na inny, są po prostu śmieszne. W komentarzu pod tekstem podałem źródło i źródło źródła. Gdybyś zadał sobie trud sprawdzenia detali, to nie zawracałbyś gitary (a to jest blog, a nie podręcznik, więc wybacz, że nie zadręczam wszystkich szczegółami, które zresztą naprawdę łatwo znaleźć). Nie mówiąc o tym, że gdybyś się tym wykresom bliżej przyjrzał (a mnie polecasz doczytywanie!), to zauważyłbyś, że zasadniczo są niemal identyczne.

      Temat narkotyków, gdzie by nie był popularny, jest przede wszystkim szeroki. W moim wpisie zaprezentowałem tylko wyimek badań na ten temat, który zresztą nie leży nigdzie w okolicy głównej osi kontrowersji wokół marihuany. Powiem więc ponownie – nie rozumiem, skąd ta napaść.

      I na koniec, także ponownie: nie mam sobie nic do zarzucenia w sprawie obiektywizmu w kwesti opisanej publikacji. To zaś, że nie jestem obiektywny w kwestiach światopoglądowych, brzmi bardziej jak żart, niż jak zarzut. Nie rozumiem więc, o jakich standardach mówisz – w cudzysłowie, czy bez. Artykuł nie dotyczył legalizacji narkotyków, więc nie będę żadnych argumentów na ten temat przedstawiał, bo też i nie chcę się w dyskusję na ten temat wdawać.

      Polubienie

  4. No cannabis nadal nurtuje, jak chcecie znac cene czystego THC z Sigma to sie moge zapytac technicznego (mamy pudelko w lodowce lezy i nikt go jakos nie uzywa ;]),
    Rafal fajnie ze poruszasz ten temat, dodam to do zajec moich studentow za dwa tygodnie – jak bede analizowac rozne probki cannabis i sie wypowiadac nad ich wplywem na zdrowie, w zeszlym roku wymyslili suszyc cannabis w piekarniku w laibe (jakos wszyscy chodzili usmiechnieci) wiec niech teraz dodadza rozdzial o wplywie na pluca :D

    Polubienie

  5. „Co w jakiś sposób zapewne podpiera argument o tym, że jeśli kiedykolwiek zalegalizuje się marihuanę, to będzie to tylko krok w stronę ułatwienia uzależnienia od twardych narkotyków”

    Nie pokusiłabym się na Twoim miejscu o tak daleko idące wnioski. Nigdzie, w krajach gdzie zalegalizowano marihuanę, nie stwierdzono takiej korelacji. Nie ma generalnie wiarygodnych dowodów na związek brania marihuany z rozpoczynaniem przygody z twardymi narkotykami, w ten sposób aby marihuana stanowiła „pierwszy krok”.

    Polubienie

    1. Cokolwiek jest na liście, sugerujesz jednoznacznie, że marihuana jest pierwszym krokiem do twardych narkotyków. Tak było w artykule źródłowym czy to Twoja luźna opinia?

      Polubienie

    2. Ok, źle się wyraziłem. Chciałem przez to powiedzieć, że zwolennicy delegalizacji (bądź braku legalizacji, w zależności od kraju) marihuany będą w tym widzieć wsparcie dla argumentu o tym, że marihuana – jak i inne miękkie narkotyki – jest pierwszym krokiem do uzależnienia od cięższego towaru.

      Artykuł oczywiście nic na ten temat nie mówi – bo nie dotyczy (i nie wiem, ile jeszcze razy będę musiał to powtórzyć) legalizacji, bądź nie, czegokolwiek. Podkreślić też muszę, bo widzę, że nagminnie jest to ignorowane, że nigdzie nie wyrażałem mojej opinii o legalizacji, bądź nie, marihuany (i nie zamierzam jej wyrażać).

      Polubienie

    3. Zdecydowanie źle się wyraziłeś w takim razie ;) Jesli nie chciałeś prezentować w tekście swoich poglądów na temat marihuany powinieneś wypowiadać się w artykule troszkę bardziej powściągliwie. Wydaje mi się, ze treść byłaby nieco bardziej przejrzysta. W tej chwili całość tekstu jednoznacznie odkrywa Twoje poglądy, bądź też błędnie je prezentuje. W każdym razie wygląda to tak, jakbyś próbował powiedzieć, że mimo, że vaporizer nie szkodzi na płuca to marihuana jest veeeeery bad i nie wolno nic z nią robić ;) odrobinę więcej dystansu zniwelowałoby to wrażenie.

      Polubienie

  6. Nie sądzę, żeby chodziło o cenę. Wiadomo, że jeśli jest taka potrzeba, to „pacjent i tak zapłaci”. Co do syntezy, to również nie powinna ona stanowić większego problemu. THC i jego liczne analogi są znane od lat, pracowano dużo w tych cząsteczkach.

    Zobaczcie jeszcze to:

    http://en.wikipedia.org/wiki/Sativex

    tutaj mają po prostu spray. Jak na astmę ;)

    Polubienie

    1. Po zerknięciu na ten sprej dochodzę do wniosku, że być może to badanie (nawet jeśli na okładce jest co innego) nie było zrobione pod kątem leczniczego stosowania marihuany, ale bardziej pod kątem jej możliwej legalizacji jako używki.

      Ale też nie przeceniałbym znaczenia ceny – bo Cannabis pacjent, który musi stale stosować THC np. przeciwbólowo, może sobie sam hodować. A THC sobie sam nie oczyści.

      Polubienie

  7. Moim zdaniem, gdyby rzeczywiście kiedyś zaistniała potrzeba stosowania THC w lecznictwie, to powinno się pójść w stronę stosowania samej substancji aktywnej (+ oczywiście jakieś dodatki konieczne do przygotowania handlowego preparatu). Jak spojrzałem teraz do internetu, to widzę, że syntetyczny THC jest rzeczywiście sprzedawany.

    Polubienie

    1. Może to kwestia ceny? Podejrzewam, że synteza chemiczna prosta nie jest (ty, myślę, będziesz wiedział więcej na ten temat ;P), a pozyskiwanie THC z roślin jest siłą rzeczy droższe (o koszt oczyszczenia właśnie).

      Polubienie

  8. Skąd pochodzi wykres szkodliwości vs. uzależnienia. Trochę mnie zaskoczyło że a. alkohol jest bardziej szkodliwy od tytoniu b. alkohol jest równie szkodliwy jak sterydy anaboliczne c. nie jest w żaden sposób uwzględniona dawka (co może tłumaczyć a i b)

    Polubienie

Dodaj komentarz