Ebola poza kontrolą… NOT

NaTemat uraczył nas dzisiaj histerycznym tekstem pod dźwięcznym tytułem „Ebola straszy coraz bardziej. WHO przygotowuje warty setki milionów plan, by wirus nie wydostał się z Afryki”. Z tekstem tym jest jednak tyle problemów, że nawet nie wiem, gdzie zacząć.

W czym problem?

Tekst powtarza za zachodnimi mediami, że WHO ogłosiło wczoraj, że epidemia wirusa Ebola, która przetacza się obecnie przez Afrykę i jest największą epidemią tej choroby w historii, wymknęła się spod kontroli. Problem polega na tym, że WHO oficjalnie nic takiego nie powiedziało.

Owszem, kierująca Organizacją Margaret Chan wypowiedziała takie słowa w trakcie swojego przemówienia do prezydentów najbardziej dotkniętych krajów:  Gwinei, Liberii, Sierra Leone oraz Wybrzeża Kości Słoniowej. Przemówienie to jednak, o ile jestem w stanie stwierdzić, było nie tyle wyrażeniem oficjalnego stanowiska WHO, co apelem do tych przywódców, aby skonsolidować starania w walce z epidemią. Różnica jest mniej więcej taka, jak między narzekaniem, że sprzedawca marchewek na placu targowym znowu cię zrobił w bambuko, a postawieniem go w stanie oskarżenia za kradzież. Subtelna różnica, ale jest.

Oficjalnie WHO ogłosiło natomiast co innego – że przeznaczy około 100 milionów dolarów(1) na walkę z epidemią. Nie „setki” – tylko „setkę” (być może dla dziennikarza NaTematu różnica jest nikła. Ja na mojej nędznej redaktorskiej pensji zdecydowanie ją dostrzegam). Nie na to, aby wirus nie wydostał się z Afryki (bo w Afryce to niech sobie szaleje, a co) – tylko na walkę z wirusem w ogóle.

Tekst wreszcie histerycznie dodaje, że wirus z Afryki już się wydostał, że chorych jest na niego kilkoro Amerykanów, a w ogóle to wszyscy zaraz umrzemy, bo przecież ludzie podróżują. Tym, że wśród kilkuset chorych znalazło się kilkoro cudzoziemców, nie powinniśmy być zaskoczeni biorąc pod uwagę na przykład to, że w walce z epidemią aktywnie biorą udział takie organizacje jak np. Lekarze Bez Granic. Zaś co do przenoszenia się epidemii przez turystykę – o tym poniżej.

Czy jest się czego bać?

Krótka odpowiedź to stanowcze NIE. Ebola może i straszy, no i jest też sytuacja nieco gorsza niż w przypadku poprzednich epidemii wirusa, ale do sytuacji rodem z filmu Epidemia daleka jeszcze droga. W czwartek tygodnik Nature opublikował tekst wyjaśniający, dlaczego na obecnym etapie nie ma zagrożenia pandemią – i dlaczego pandemia jest bardzo mało prawdopodobna w ogóle. Pozwolę sobie tutaj streścić najważniejsze punkty.

Wirus Ebola /źródło: wiki; CDC/Cynthia Goldsmith (dom. publiczna)
Wirus Ebola /źródło: wiki; CDC/Cynthia Goldsmith (dom. publiczna)

Czy istnieje ryzyko zarażenia w trakcie transportu (np. będąc wraz z chorym na pokładzie samolotu)?

Biorąc pod uwagę to, że pomimo skali epidemii, absolutna liczba przypadków jest bardzo mała, prawdopodobieństwo znalezienia się w jednym samolocie czy autobusie z chorym jest niezwykle małe. Ebola różni się też od wielu pospolitych chorób tym, że osoby noszące wirusa zarażać zaczynają dopiero, gdy pojawiają się pierwsze objawy. Pierwsze objawy w tym przypadku powinny zaś być sygnałem do natychmiastowej izolacji. Dodatkowo, nawet gdyby taka niezwykle nieprawdopodobna sytuacja miała miejsce i znaleźlibyście się w tym samym pojeździe co chory – to szansa zarażenia jest nikła, gdyż Ebola nie jest bardzo zaraźliwy.

Wszyscy wiedzą, jak morderczy jest Ebola. Jak można twierdzić, że nie jest zaraźliwy?

Bo po prostu nie jest. Tak, choroba jest paskudna. I tak, śmierć od wirusa Ebola jest bolesna i nieprzyjemna, i najgorszemu wrogowi bym tego nie życzył. Ale żeby się zarazić w pierwszej kolejności, trzeba się bardzo postarać – do zarażenia dochodzi, jeśli nasze błony śluzowe lub otwarte zranienia (tzn. z dostępem do krwioobiegu) wejdą w kontakt z płynami fizjologicznymi chorego, które zawierają patogena. Innymi słowy, jeśli chory nie napluje wam w twarz, szanse zarażenia są małe. Znacznie gorszy pod tym względem jest na przykład wirus grypy, który przenosi się drogą kropelkową. Dopóki Ebola nie opanuje tej sztuczki, jesteśmy wciąż dość bezpieczni.

Skoro Ebola jest taki mało zaraźliwy, jak to się dzieje, że epidemia w Afryce wciąż szaleje i jest już największa w historii?

Dużym problemem w Afryce, jak donoszą źródła lokalne (np. Lekarze Bez Granic), są czynniki pozamedyczne. Dla przykładu: rdzenna ludność jest bardzo nieufna w stosunku do zachodnich lekarzy i bardzo ciężko jest ją skłonić do współpracy. Wielu chorych nie szuka pomocy lekarskiej nie tylko wielokrotnie zmniejszając swoje szanse na przetrwanie, ale też wielokrotnie zwiększając szanse zarażenia swoich bliskich. Także tradycyjny sposób pochówku zmarłych zwiększa szansę na kontakt z płynami fizjologicznymi zawierającymi śmiercionośnego wirusa.

To wyjaśnienie tłumaczy też, dlaczego eksperymentalna szczepionka, o której donoszą media, a która nie była jeszcze testowana na ludziach, nie jest dobrym rozwiązaniem: nie wiemy bowiem, czy działa. A łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której po jej podaniu okazałoby się, że nie tylko nie działa, ale jeszcze bardziej szkodzi – całkiem niwecząc i tak wątłe w tej chwili zaufanie jakim obdarzani są zachodni lekarze pracujący w narażonych terenach.

Na pandemię musimy wciąż zaczekać

Czy są zatem szanse na pandemię Eboli? O ile nie dojdzie do jakiejś katastrofy humanitarnej połączonej z dramatycznym spadkiem standardów opieki zdrowotnej na Zachodzie (a przynajmniej to drugie jest mało prawdopodobne), to odpowiedź brzmi nie. I dodać może warto, że bliżej wyniszczającej epidemii byliśmy w 2009, gdy szalała świńska grypa. Obecna epidemia, chociaż groźna, nieprzyjemna i okrutna dla lokalnej społeczności, zagrożeniem globalnym nie jest, i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Co oczywiście nie oznacza, że nie powinniśmy z nią walczyć.

Przypisy:

1. To, czym można się odrobinę martwić, z ekonomicznego punktu widzenia to, że obecny roczny budżet WHO na walkę z wszystkimi epidemiami to ok. 230 milionów dolarów. Więc wydajemy właśnie jego połowę. Co oczywiście nie oznacza, że nie powinniśmy tych pieniędzy wydawać. Ale może osoby, które notorycznie narzekają na to, że WHO ma za dużo pieniędzy, zastanowią się teraz dwa razy, zanim znowu zaczną pleść androny.

12 Comments

  1. Last came Ebola-Chan: she rode
    On a white horse, drenched with blood;
    She was pale even to the lips,
    Like Death in the Apocalypse.

    And she wore a Queenly crown;
    And in her grasp a sceptre shone;
    On her brow this mark I saw –
    ‚I AM GOD, AND QUEEN, AND LAW!’

    With a pace stately and fast,
    Over African land she passed,
    Trampling to a mire of blood
    The dark-skinned multitude.

    And a mighty troop around,
    With their trampling shook the ground,
    Waving each a bloody sword,
    For the service of their Lord.

    And with glorious triumph, they
    Rode through Africa proud and gay,
    Drunk as with intoxication
    Of the wine of desolation.

    O’er fields and towns, from sea to sea,
    Passed the Pageant swift and free,
    Tearing up, and trampling down;
    Till they came to Capetown.

    And each dweller, panic-stricken,
    Felt his heart with terror sicken
    Hearing the tempestuous cry
    Of the triumph of Ebola-Chan.

    For with pomp to meet her came,
    Clothed in arms like blood and flame,
    The shitposters, who did scream
    ‚Thou art God, and Law, and Queen.

    ‚We have waited, weak and lone
    For thy coming, Mighty One!
    Our backlogs are empty, our basements are cold,
    Give us glory, and blood, and gold.’

    Polubienie

  2. Ja się boję bardziej antybiotykoodporności. Moja bliska przyjaciółka po chemioterapii nie jest w stanie wyleczyć infekcji oportunistycznych i gronkowca, i żaden antybiotyk nie działa. A wiadomo, że dżuma, cholera, gruźlica, itd. wykształciły już całkiem niezłą odporność w niektórych miejscach świata, to kiedy się rozpowszechnią to tylko kwestia czasu.

    Polubienie

  3. Ciekawy tekst. Czy zarazić można się, poza krwią i śliną, innymi wydzielinami? Gdzieś czytałem, że wirusy są obecne w pocie chorego.

    Polubienie

    1. Można: poprzez pot, mocz, kał (czyli na przykład dla personelu szpitalnego zagrożenie stanowi nie tylko sam pacjent, ale i brudna pościel). A nawet przez spermę – co jest o tyle istotne, że u mężczyzn, którzy chorobę przeżyli, wirusa w spermie znaleziono nawet do 7 tygodni po przejściu choroby (kiedy teoretycznie mógł już się zakończyć ich okres rekonwalescencji).

      Polubienie

  4. Ciekaw jestem czy artykuł o podobnej treści pojawi się w mediach kontrolowanych. Zapewne nie. Lepiej niech ludzie żyją w strachu. Osobiści uważałem, że nie ma się czego bać, choć przeraził mnie fakt posiadania szczepionki przez USrael i WHO. To są największe wirusy naszych czasów. Ludzie zacznijcie w końcu myśleć bo powoli zaczynam popierać projekt depopulacji społeczeństwa.

    Polubienie

  5. To będzie strasznie czepialskie, ale „czy są szanse na pandemię” brzmi jakoś tak… niezręcznie. Jakbyśmy mieli nadzieję że się wydarzy. Słownik PWN definiuje szansę jako „możliwość powodzenia lub zaistnienia pożądanych okoliczności” :) (W sumie to chyba nic nie podnosi finansowania badań mikrobiologicznych tak jak dobra pandemia, więc się powinienem cieszyć, ale mimo wszystko ludzi by było żal…)

    A w ramach ciekawostek luźno związanych z tematem: wiecie że w Europie też mamy swoje własne gorączki krwotoczne wywołane przez hantawirusy? :) Nie musimy importować Eboli/Marburga :)

    Polubienie

  6. Dość dobry artykuł ale zabrakło mi stwierdzenia jasno, że chory zaraża głównie poprzez krew wysączającą się na zewnątrz z licznych wybroczyn skórnych, w związku z czym w stanie zakaźnym jest już na tyle widocznie chory, że wszyscy będą go unikać, a ponadto na tyle osłabiony że ma ograniczone możliwości przemieszczania się.
    Dodatkowo ebola zabija za szybko i zbyt często, aby mogło dochodzić do skutecznego rozprzestrzeniania. Zanim chory odjedzie na prawdę daleko, to już widać pierwsze objawy, a zanim z objawami wejdzie w kontakt z większą ilością osób, to już umiera lub jest nieprzytomny.

    Polubienie

    1. Hm… Obie te informacje są w tekście, ale może rzeczywiście mogłem je bardziej podkreślić.

      Ogólnie to ta histeria, gdyby sytuacja nie była tak tragiczna, byłaby zabawna. Mnie na przykład bardzo bawi pani komentująca pod tekstem naTematu, która autorytatywnie stwierdza, że wirus prawie na pewno wydostanie się z Afryki.

      Otóż, prawie na pewno, to on się nie wydostanie (poza odosobnionymi przypadkami, które Zachodnie służby medyczne szybko wyłapią). W Europie już był – sami go przywlekliśmy. Była też epidemia blisko spokrewnionego wirusa Marburg, przez którego – pomimo tego, że jest on mniej śmiertelny niż Ebola – umarło w sumie więcej osób niż było przypadków wirusa Ebola poza Afryką w historii.

      Polubienie

    2. Ja mam jednak pewne wątpliwości co do twierdzenia „nie jest zaraźliwy”. Z prostej przyczyny – lekarze i pielęgniarki opiekujący się chorymi na Ebolę – którzy jak zakładam NIE SĄ KRETYNAMI relatywnie łatwo załapali wirusa – mimo specjalistycznej wiedzy czego i dlaczego mają unikać. Nie wierzę, że przypadkowo zakuli się brudną igłą, czy pili z kubka z którego pił przed momentem chory. Gdyby to był jeden wyjątkowy przypadek – to ok, ale przy 1300 chorych więcej niż jeden chory lekarz to już poważne ostrzeżenie.

      Polubienie

      1. Ale ja nie powiedziałem, że nie jest zaraźliwy w ogóle – tylko że nie jest _bardzo_ zaraźliwy. Ludzie, którzy zarazili się wirusem w trakcie opieki nad chorymi, nie zarazili się dlatego że byli głupi, czy leniwi. Zarazili się dlatego, że opieka zdrowotna jest na bardzo (bardzo!) niskim poziomie w krajach, w których szaleje epidemia – za mało jest osób, która mogą się opiekować chorymi, za mało pieniędzy na prawidłową ochroną.

        Np. dwójka lekarzy zaraziła się wirusem w jednym ze szpitali w Sierra Leone. W czasie gdy się to stało, opiekowali się 50 chorymi – będąc prawdopodobnie w stanie skrajnego wycieńczenia, gdyż nie mieli żadnej pomocy, ponieważ pracujące w tym szpitalu pielęgniarki postanowiły uskutecznić strajk uważając, że płaci im się za mało w porównaniu z zagrożeniem, na które są wystawione. Zapewne miały rację, co nie zmienia faktu, że dzięki strajkowi ryzyko zarażenia dla osób, które na strajk nie poszły wzrostło dramatycznie – bo nawet stosując najbardziej rygorystyczne środki ostrożności może być ciężko uniknąć kontaktu z płynami fizjologicznymi chorych, jeśli się jest na kontakt z nimi wystawionym nonstop.

        Na marginesie – żeby nie było, że obwiniam pielęgniarki o śmierć ich kolegów: to był po prostu zbieg wielu bardzo, ale to bardzo, niesprzyjających okoliczności.

        Polubienie

Dodaj komentarz