O nieuniknionym związku Ameryki i Azji

mapa pangei

ResearchBlogging.org

mapa pangei
Mapa Pangei. /źródło: wiki; Justass (CC BY-SA 3.0)

I nie, to nie to, o czym zapewne myślicie. Ten tekst nie będzie o geopolityce (od polityki się już staram trzymać z daleka). Ale po kolei. Większość z nas zapewne pamięta z jakiejś lekcji geografii w szkole opowieść o Pangei – superkontynencie, którego rozpad doprowadził do powstania obecnego układu kontynentów na Ziemi. Ale Pangea w tej historii jest tylko ostatnim rozdziałem. Wiele działo się wcześniej, a że Ziemia żyje własnym, całe szczęście niezależnym od nas życiem, historia ta ma też szansę na kolejne rozdziały – i o tych potencjalnych rozdziałach jest właśnie praca grupy badaczy z Yale, opublikowana dzisiaj w magazynie Nature.

Zacznijmy od tego, czym jest superkontynent (a jeszcze po cichu dodam, że Mariusz z bloga Naturalnie prychnie zapewne pod nosem, a jeśli będziecie mieć szczęście, to napisze coś więcej i z fachowego punktu widzenia geologa): jest to masa lądu zbudowana z więcej niż jednego kratonu. Kratony zaś to takie połacie skorupy ziemskiej, które zasadniczo nie rozpadają się na mniejsze kawałki – czyli z jednego kratonu powinniśmy otrzymać góra jeden kontynent. Te masy lądowe wędrują cały czas po powierzchni Ziemi. W trakcie 15 minut, które zajmie Wam przeczytanie i przetrawienie niniejszego tekstu, Europa przemieści się o zatrważające 150 mikronów. W ciągu roku Indie wbiją się w Azję o kolejne 5 cm Himalajów. Nie są to być może odległości, które powinny wywoływać u nas większe emocje – w skali ludzkiego życia, ba, nawet w skali całej historii ludzkiej cywilizacji, wiele na świecie nie uległo zmianie.

Ale jeśli spojrzymy na to z perspektywy planety – och, tutaj działo się, a działo! Pierwsze superkontynenty na Ziemi pamiętają bowiem jej początki – okres krótko po tym, gdy skorupa ziemska zaczęła stygnąć. Nazywały się Walbara (ok. 3.3 mld lat temu) i Ur (ok. 3 mld lat temu). W skład Ur wchodziły lądy znajdujące się dzisiaj w Afryce, Indiach i Australii – i co ciekawe, chociaż w owym czasie był to prawdopodobnie jedyny superkontynent, to rozmiarem był mniejszy od dzisiejszej Australii. Ur przez dzieje stawał się częścią coraz to nowych superkontynentów, a na drobne rozmienił się dopiero wraz z rozpadem Pangei.

Formowanie się superkontynentów to sprawa niebłaha. Jedną z przyczyn jest to, że często formowane były przez inne superkontynenty, istniejące samodzielnie w tej czy innej formie zarówno przed włączeniem ich do tej nowej formacji, jak i – w lekko jedynie zmienionym kształcie – po rozpadzie tej ostatniej. Rozpad Pangei 200 milionów lat temu doprowadził więc do powstania dwóch nowych superkontynentów: Laurazji, która dała początek dzisiejszym kontynentow z półkuli północnej, oraz Gondwany, z której zrodziła się dzisiejsza południowa półkula naszej planety.

W trakcie miliardów lat istnienia Ziemi kontynenty, super czy nie, dryfowały zawsze. Niektórzy badacze sugerują, że powstawanie superkontynentów, a następnie ich rozpad na mniejsze fragmenty, wędrówka i ponowne zrastanie w superkontynent, jest zjawiskiem cyklicznym i względnie regularnym w historii Ziemi. Nazywa się je cyklem superkontynentalnym.

formacja superkontynentów w historii Ziemi
Formacja i przemieszczanie się kolejnych superkontynentów na przestrzeni ostatniego miliarda lat. Aby zobaczyć większy rozmiar, kliknij na ilustrację. /Przedruk za zgodą Macmillan Publishers Ltd: Mitchell et al., Nature 482: 208–211 ©2012

Regularny cykl czy nie, jedno jest pewne: prędzej czy później współczesne kontynenty przesuną się na tyle, by zderzyć się ponownie ze swoimi sąsiadami. I jest to właśnie ten temat, którym zajęli się badaczy z Yale. Próbowali oni przewiedzieć i wyliczyć, jak w ciągu nadchodzącym mileniów, czy raczej mileniów mileniów, będą wędrować kontynenty. Ich zdaniem w ciągu nadchodzących 50 do 200 milionów lat wszystkie obecne kontynenty połączą się znowu w jeden olbrzymi superkontynent, który znajdował się będzie w szeroko (bardzo szeroko) pojętych okolicach bieguna północnego.

Według ich modelu Ameryki ulegną ponownemu połączeniu, a następnie z pełnym impetem poruszającej się masy miliardów miliardów ton lądu zderzą się z Europą i Azję w okolicach dzisiejszego bieguna północnego. Australia wolnym truchtem przemieści się w stroną Indii i delikatnie (lub nie) do nich przytuli.

Autorzy nie tylko są głębokimi wyznawcami teorii cyklu superkontynentalnego, ale też partycypują dokładając do niej swoje trzy grosze. Twierdzą mianowicie, że kolejne superkontynenty mają tendencję do formowania się pod kątem 90 stopni względem poprzedniego (porównianie między superkontynentami Nuna, Rodinia oraz Pangea). Teorię swoją nazwali ortowersją (ang. orthoversion), co, jak zgaduję, pochodzi od frazy ortogonalna konwersja, albo czegoś innego w ten deseń. Dzięki tej teorii (która jest wcale niegłupia, jak według Nature twierdzą inni specjaliści w tej dziedzinie) autorzy wyjaśniają, dlaczego właśnie nad biegunem północnym ma powstać nowy superkontynent.

Zaś prawem zdobywców nadali mu umię: Amazja.

Mitchell, R., Kilian, T., & Evans, D. (2012). Supercontinent cycles and the calculation of absolute palaeolongitude in deep time Nature, 482 (7384), 208-211 DOI: 10.1038/nature10800

Rogers, J., & Santosh, M. (2003). Supercontinents in Earth History Gondwana Research, 6 (3), 357-368 DOI: 10.1016/S1342-937X(05)70993-X

3 Comments

  1. Hej, można jeszcze popatrzeć na stronę Paleomap Project niejakiego Scotese http://www.scotese.com (taki klasyk, chyba najczęściej cytowany, jeśli chodzi o paleogeografię). I tu dotknąłem delikatnej sprawy cytacji.. Są tacy, którzy twierdzą, że nie ma to jak zrobić jakąś globalną mapę paleogeograficzną. Stopień zgeneralizowania jest tak duży, że trudno się przyczepić, a liczba cytacji jest wprost proporcjonalna do mianownika skali mapy :)
    Takie kontynentalne puzzle, jak na przykładzie Rodinii http://www.geodynamics.no/guest/RodiniaScience.pdf

    Polubienie

  2. Ależ Ty jesteś szybki! Pogratulować :) Czytałem o tym wczoraj przed zaśnięciem i mam to jako „kopia robocza” na swoim wallu, no ale w zaistniałej sytuacji odpuszczę sobie.
    Mogę tylko dodać, że im starszy superkontynent, tym więcej kontrowersji wzbudza (czego można się domyślić zresztą). Juz z Rodinią są problemy, a co dopiero z Nuną. Dla proterozoiku wspomina się jeszcze o Vaalbarze i Kenorlandzie, no ale proterozoik jest na tyle pojemny, że zmieściłoby się tam kilka cykli superkontynentalnych.
    Zainteresowanych odsyłam do prac Torsvika (pdf-y dostępne na tej stronie http://www.geodynamics.no/first_topic.htm )
    Polecam też uwadze teorię istnienia dwóch, symetrycznych stref zwolnienia fal poprzecznych Jazon i Tuzo, które leżą pod pd. Afryką i pd. Pacyfikiem i powodują „spływanie” kontynentów ku północy, czyli mniej więcej tak jak proponują powyżej.
    Możecie o tym poczytać tutaj http://kalcyt.blogspot.com/2011/11/tektonika-i-diamenty-czyli-co-porusza.html
    A o innym superkontynencie z przyszłości, ale dopiero za 250 mln lat, ochrzczonym Amasia, Novopangaea czy Pangaea Proxima możecie poczytać tutaj http://kalcyt.blogspot.com/2011/09/nastepna-pangea.html

    Polubienie

Dodaj komentarz