Podwójny epilog

To już było, tutaj i gdzie indziej, powtarzane do znudzenia i na okrągło: nie ma dowodów na to, że istnieje związek pomiędzy szczepionką MMR a autyzmem, nie ma dowodów na to, że istnieje związek pomiędzy tiomersalem a autyzmem. Nie ma też dowodów na związek autyzmu z rtęcią.

Ci, którzy mieli być przez badania przekonani, już są; ci, których nie przekonały wcześniejsze badania, teraz też pewnie zdania nie zmienią. Niemniej jednak pracę, która pojawiła się kilka dni temu w piśmie Vaccine, należy chyba uznać za epitafium dla pomysłu o związkach szczepień z autyzmem.

Publikacja ta opisuje meta-analizę (czyli analizę wielu różnych badań), która sumarycznie uwzględniła ponad milion małych pacjentów. Tytuł, mówiący sam za siebie, to „Nie ma związku pomiędzy szczepionkami i autyzmem” (ang. Vaccines are not associated with autism).

Autorzy piszą, że:

– nie ma związku pomiędzy szczepieniami i autyzmem;

– nie ma związku pomiędzy szczepieniami i innymi schorzeniami ze spektrum autyzmu;

– nie ma związku pomiędzy autyzmem a MMR;

– nie ma związku pomiędzy autyzmem a tiomersalem;

– nie ma związku pomiędzy autyzmem a rtęcią.

Praca zawiera jednak jeden bardzo ciekawy i niezwykły, jak na publikację naukową, aspekt, który podkreśla jeszcze wyraźniej to, jak wielka przepaść dzieli tych, którzy o szczepieniach mówią i piszą tylko w kontekście badań naukowych, od rodziców, którzy przecież nie zawsze muszą mieć wiedzę i doświadczenie pozwalające im ocenić fachową literaturę, a bardzo często ich największym grzechem jest to, że po prostu chcą jak najlepiej dla swojego dziecka.

Tym elementem jest umieszczona pod koniec pracy sekcja pt. Epilog, która napisana jest w pierwszej osobie, najprawdopodobniej przez autora korespondencyjnego pracy Guya Eslicka. W tymże epilogu pisze on tak:

Jako epidemiolog wierzę w dane przedstawione w tej meta-analizie. Jednak jako rodzic trójki dzieci mam pewne wyobrażenie o tym, jakie obawy wiążą się ze skutkami szczepień. Pierwsza dwójka moich dzieci cierpiała na drgawki gorączkowe po rutynowych szczepieniach; sytuacja była bardzo poważna w przypadku jednego z nich. Te wydarzenia nie powstrzymały mnie jednak przed zaszczepieniem mojego trzeciego dziecka, ale tym razem podjąłem środki zapobiegawcze, aby zmniejszyć ryzyko podobnych efektów ubocznych. Zaszczepiłem je rano, tak żebyśmy mogli monitorować w ciągu dnia, czy pojawiają się jakieś wczesne efekty uboczne; podałem też mojemu dziecku dawkę paracetamolu pół godziny przed szczepieniem, aby zmniejszyć gorączkę, która może się pojawić po szczepieniu. Jako rodzic znam moje dzieci lepiej niż ktokolwiek inny i uważam, że ich drgawki były skutkiem szczepionki poprzez podniesienie temperatury ich ciał. Rodzicom, którzy dostrzegą wyraźne zmiany w funkcjach poznawczych dziecka lub jego zachowaniu po szczepieniu, zalecam, aby zgłaszać te wypadki natychmiast do lekarza rodzinnego, a także do VAERS.

Jakie wnioski możemy stąd wynieść? Takie, że efekty uboczne się zdarzają; takie, że można próbować im zapobiegać (nie będąc lekarzem niczego nie zalecam, ale warto po prostu zapytać lekarza rodzinnego przed szczepieniem, czy właśnie podanie lekkiego leku przeciwgorączkowego może pomóc uniknać komplikacji); takie, że reakcja na szczepienie u jednego dziecka wcale nie musi oznaczać tego samego dla kolejnego. I takie, że jeśli efekty uboczne wystąpią, to owszem, należy to zgłaszać do odpowiednich organów i konsultować z lekarzem.

Jakich wniosków wyciągać nie powinniśmy? Ano takich, że każdy rodzic może sprawy brać dowolnie w swoje ręce. Nie może, i nie powinien próbować: taka jest okrutna rzeczywistość, z którą wielu rodziców będzie się emocjonalnie nie zgadzać, ale z którą powinni się jednak pogodzić.

10 Comments

    1. Link prowadzi do tekstu o osławionym (czy raczej niesławnym) liście pani profesor Majewskiej. Szczepionki nie mają wpływu, szczęście nie ma tu nic do rzeczy. O tym zaś, jak rzeczywistośc zakłamuje pani Majewska, pisano już tu i tu. Lekturę polecam (zamiast karmienia się tą medialną papką).

      Polubienie

  1. Poproszę zatem uprzejmie o kopię artykułu. Z miłą chęcią poczytam i będę cytować, gdy tylko nadarzy się okazja. Mój mail pewnie jest widoczny dla autora bloga?

    Polubienie

  2. Szczepienia przecież są obowiązkowe. Rozumiem, że trudno dziecko zaszczepić na siłę, zwłaszcza że za głupotę swoich rodziców nie może ono odpowiadać, ale czy nie można stosować jakichś środków przymusu wobec rodziców? Mówię o przymusie, bo zajrzałem na jakieś tam forum antyszczepionkowców i już wiem, że rozum tam się nie przebije.

    Polubienie

    1. Za uchylanie się od szczepień obowiązkowych grozi kara grzywny. Ale nie słyszałem jeszcze o zastosowaniu tego prawa w praktyce.

      Właśnie z ciekawości zerknąłem na fanpage antyszczepienkowy – włos mi się zjeżył. Wszyscy nawzajem się nakręcają emocjonalnie i karmią zdawkowymi informacjami albo zwykłymi kłamstwami :(

      Polubienie

Dodaj komentarz