(Nie) bójcie się bakterii

Gazeta Wyborcza – wraz z resztą prasowego świata – uraczyła nas kilka dni temu dramatycznym tekstem. Redaktor Kossobudzka apeluje: bójcie się bakterii. Skąd ta powszechna histeria? Wszystko zaczęło się w zeszłym tygodniu od szeroko promowanej pracy opublikowanej w piśmie Lancet Infectious Diseases.

O czym donosi publikacja? W skrócie: w Chinach niechcący (w czasie standardowego badania sprawdzającego bezpieczeństwo paszy stosowanej w rolnictwie) odkryto szczep E.coli, który nie tylko posiada gen oporności na kolistynę – tzw. antybiotyk ostatniej szansy – ale do tego badacze pokazali, że gen ten znajduje się nie na bakteryjnym chromosomie (na którym siedzi większość bakteryjnych genów – i który dziedziczony jest tylko w czasie podziału komórkowego), ale na plazmidzie, który może być przekazywany między bakteriami w dowolnym momencie ich życia – a do tego może też być przenoszony między różnymi bakteryjnymi gatunkami w procesie horyzontalnego transferu genów.

To wszystko oczywiście oznacza, że geny oporności na ten ważny antybiotyk mogą się w populacji bakteryjnej rozprzestrzeniać łatwo i że wkrótce wielu bakteryjnych infekcji, które obecnie są raczej łatwe do pokonania, nie będziemy w stanie zwalczyć w ogóle.

Czy powinniśmy się martwić? Oczywiście. O czym pisałem zresztą wielokrotnie – na przykład w zeszłym roku, gdy znacznie dosadniej mówiła o tym Światowa Organizacja Zdrowia (wówczas jednak media jakoś nie zauważyły problemu). Czy należy poddawać się zbiorowej histerii? Tutaj już powiem: niekoniecznie.

Donosy medialne wyglądają bowiem tak, jakby:

– nie było od dawna wiadomo, że nadużywanie antybiotyków w rolnictwie jest dużym problemem, który jest znacznie groźniejszy w kontekście nabywania przez bakterie oporności, niż nawet nadużywanie tych leków w medycynie (które też ma miejsce);

– nie było od dawna wiadomo, że obecnie znajdujemy się w nieciekawym miejscu, jeśli chodzi o próby kliniczne nowych antybiotyków i rozwój nowych farmaceutyków;

– jakby było zaskoczeniem to, że geny oporności mogą być przenoszone pomiędzy różnymi gatunkami bakterii poprzez horyzontalny transfer genów;

– wreszcie: jakby nie istniały już bakterie oporne na kolistynę.

Prawda jest jednak taka, że wszystko to wiemy już od dłuższego czasu. Pierwsze trzy punkty w ogóle pominę, bo to jest wiedza w zasadzie już podręcznikowa. Jakim takim zaskoczeniem może być tylko ostatni punkt – chociaż zapewne nie dla lekarzy. Warto zatem podkreślić, że bakterie oporne na karbapenemy czy polimyksyny (do tych ostatnich należy kolistyna), chociaż może jeszcze nie powszechne do rzadkości też nie należą. Lokalne epidemie infekcji powodowanych przez bakterie oporne na te grupy związków w literaturze opisywane były już wielokrotnie – jednymi z najczęstszych zaś winowajców są pałeczka zapalenia płuc oraz gronkowiec złocisty, które powodują groźne infekcje dróg oddechowych.

Można też z prasy odnieść wrażenie, że wszystkiemu winne jest nadużywanie antybiotyków przez rolników chińskich lub amerykańskich. Problem jest jednak globalny, a bakterie oporne na kolistynę były też izolowane u polskich pacjentów, a mniejsze lub większe epidemie odnotowywane były w Azji, Europie i obu Amerykach.

Zamiast zatem bić na alarm, szerzyć histerię i nawracać nawróconych (bo powiedzmy sobie szczerze – jedyne osoby, które muszą być świadome tego problemu i mogą coś zrobić, są już świadome i albo starają się mu zapobiec albo mają go w głębokim poważaniu), warto może dodać, że chociaż sytuacja obecnie nie wygląda różowo, dzięki rozwojowi nowych interesujących technologii stosowanych w badaniach naukowych w ostatnich latach widzieliśmy sporo znaków tego, że w walce z bakteriami jeszcze nie złożyliśmy broni.

Zachęcam zatem do rzucenia okiem na historię odkrycia teiksobaktyny – opisanej w lutym tego roku (jest to więc odkrycie bardzo świeże). Albo do poczytania o nowej klasie związków przeciwbakteryjnych (opisanych także zaledwie rok temu), z których najbardziej obiecujący Q203 może w nieodległej przyszłości dołączyć do stałego repertuaru stosowanych antybiotyków.

8 Comments

  1. Polska metoda alternatywnego leczenia zakażeń bakteryjnych za pomocą bakteriofagów:
    https://www.iitd.pan.wroc.pl/pl/OTF/

    Skuteczność rzędu 80%. To jest skandaliczne, że nie można znaleźć funduszy na przeprowadzenie badań klinicznych tego typu kuracji. Tymczasem co roku setki tysięcy ludzi na całym świecie umiera w wyniku antybiotykoodpornych zakażeń bakteryjnych.

    Polubienie

    1. Dzięki, poprawiłem.

      Dla innych czytaczy dodam jednak, że sensu to zasadniczo nie zmienia – obie grupy stosowane są w przypadku bakterii opornych na wiele innych antybiotyków. A przypadki epidemii wywoływanych przez kolistyno-oporną Klebsiellę też się w literaturze fachowej znajdują.

      Polubienie

  2. „Czy powinniśmy się martwić? Oczywiście. O czym pisałem zresztą wielokrotnie – na przykład w zeszłym roku, gdy znacznie dosadniej mówiła o tym Światowa Organizacja Zdrowia (wówczas jednak media jakoś nie zauważyły problemu). Czy należy poddawać się zbiorowej histerii? Tutaj już powiem: niekoniecznie.”

    Teza tyleż efektowna, co nieprawdziwa. Rozumiem, że wypada w internecie bić w media, bo to się dobrze „sprzedaje”, ale…
    1. Zauważyliśmy (mówię o Wyborczej, którą wymieniasz, jako jedyne medium) problem już lata temu, np. spójrz do tego tekstu z 2013:
    http://wyborcza.pl/1,75400,15029353,Rosnie_liczba_bakterii_opornych_na_antybiotyki__To.html

    2. Zauważyliśmy w szczególności alarm WHO z zeszłego roku (do którego się odnosisz):
    http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,16041831,Dajcie_nam_nowe_antybiotyki_.html

    A w ogóle to trąbimy niemal co kwartał (albo i częściej) o problemie antybiotykooporności, co łatwo sprawdzić w archiwum. Tak, czasem straszymy, jak ty sam w zeszłym roku, co tu zacytuję:
    „Oba ogłoszenia dotyczą chorób zakaźnych i są w mniejszym i większym stopniu alarmujące. I chociaż zasadniczo przeciwny jestem szerzeniu paniki, to uważam, że w tutaj warto panikę – przynajmniej kontrolowaną – jednak nieco szerzyć.”

    Pozdrawiam serdecznie
    P.C.

    Polubienie

    1. Panie Piotrze, pan się jak zwykle oburza o szczegóły i odbiera ataki na prasę personalnie. Gazeta to się raczej powinna czuć wyróżniona, że jej dział naukowy czytam (inne to sprawdzam tylko, jak chcę zobaczyć, czy jakiś temat podjęła tylko jedna gazeta, czy wszystkie media w Polsce).

      To powiedziawszy, nie do końca rozumiem, który fragment przytoczonego akapitu uważa pan za nieprawdziwy. Rozumiem, że ten o tym, że media nie podchwyciły tematu raportu WHO.

      Nie zgodzę się z pańskim stwierdzeniem, że Gazeta równie rzetelnie donosiła o tym raporcie, jak o tegotygodniowej publikacji w Lancecie. Dlaczego? Bo zauważenie raportu WHO (który był dokumentem równie szeroko publicyzowanym i przez wzgląd na swój szczegółowy charakter, jeśli już nawet nie to, że był raportem WHO, powinien zostać zauważony natychmiast) zajęło wam miesiąc. Ale jak trzeba było krzyknąć „Bójcie się bakterii”, to redaktor Kossobudzka była wstanie wymłócić tekst w dwa dni.

      Nie do końca rozumiem też argument, że Gazeta regularnie donosi – bo widać donosi mało efektywnie, skoro odczuwa potrzebę traktowania każdego takiego donosu, jakby był on objawieniem. Bo jak inaczej tłumaczyć cały pierwszy akapit tekstu? I jak rozumieć stwierdzenie, że „zaczyna się sprawdzać czarny scenariusz” – tak jakby nie sprawdzał się już od lat. I czemu za każdym razem tekst jest pisany tonem histerycznym, grożąc że zaraz wszyscy umrzemy? Rozumiem, że zarzuca mi pan pisanie pod publikę, ale nawet jeśli – to przyganiał bardzo duży kocioł bardzo małemu garnkowi.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Naprawdę piszemy o tym często i taka już cecha prasy codziennej, że każdy artykuł musi być pisany tak, jakby nie było tych wcześniejszych (bo zakładamy, że są nowi czytelnicy, a spora część czytelników nie pamięta, bo przecież nie musi pamiętać).
        A poza tym, ja też komentuję tylko na tych blogach, które cenię i lubię, więc proszę się nie obrażać, bo gdyby mi nie zależało na pana opinii, to bym w ogóle nie zawracał sobie głowy.

        Polubienie

Dodaj komentarz